Gdy tylko zobaczyłem w prognozach, że w Chamonix szykuje się lampa, to wykonałem telefon do Łukasza z Gdańska. Wiedziałem też, ze na kilku drogach są nienajgorsze warunki lodowe. Łukasz załatwił urlop, ja akurat miałem 4-dniowe "okno" między szkoleniami, więc pojechaliśmy. Celem była 1000-metrowa droga na północnej ścianie Aiguille du Midi.
Wyjazd do końca wisiał na włosku, bo Łukasz był mocno przeziębiony. Ostatecznie uznał, ze jeśli temperatura nie przekroczy 37,5 stopnia, to jedziemy. Ostatni pomiar pokazał 37,3, więc pojechaliśmy:-)
Czasu mielismy mało, bo wyjechaliśmy w poniedziałek rano, a na czwartek w nocy musieliśmy być z powrotem w Polsce. podróz do Cham zabrała nam tym razem 14 godzin. Po przyjeździe przenocowaliśmy w znajomym Gites w Argentiere, a na drugi dzień wczesnym popołudniem wjechaliśmy na Plan pod północne Igły. Zrzuciliśmy plecaki w schronisku (byliśmy tylko my i chatar!) i poszliśmy przedeptać podejście pod ścianę. W tym sezonie nasza droga miała już dwa przejścia z tego co wiedzieliśmy, oba angielskie. Na nasze szczęście ostatnie dosłownie dzień wcześniej, więc szybko znaleźliśmy ślady. Po dwóch godzinach byliśmy prawie pod ścianą, niestety zaczęło się ściemniać, więc zawróciliśmy, żeby wrócić do schronu o normalnej porze, tak zeby zdążyć jeszcze coś zjeść, spakować się i przespać kilka godzin.
Pobudka o 3 w nocy, wyjście o 4:30. Po drodze mijamy dwie świeże lawiny, co lekko nam siada na psychę - nie rozmawiamy o tym jednak, idziemy dalej. O 8:00 wbiliśmy się w drogę - pierwsze 500 metrów przewyzszenia, to wspinanie w niezbyt stromym kuluarze (ok. 60 stopni), więc szliśmy z lotną. Tempo nasze było jednak wolne, bo zapadaliśmy się w swiezym śniegu (3 dni wcześniej spadło ok. 20 cm), a kuluarem w zasadzie nonstop leciały pyłówki. Po 5 godzinach podeszliśmy pod 250 - metrową barierę skalną. Przed nami było 5 wyciągów mikstowego wspinania, według opisów kazdy kolejny coraz trudniejszy.
Łukasz poprowadził 1. i 3. długość liny, ja 2., 4. i 5. I przyznam, ze crux drogi, czyli ostatnie 15 - 20 metrów piątego wyciągu (pionowy, momentami przewieszajacy się ciasny kominek z niewielką ilością szklistego lodu), to najtrudniejsze, co zrobiłem z dziabami w górach. Pamiętam, że podobnie mówiłem o kluczowym wyciągu rok temu na drodze Rebuffat - Terray, który jest wyceniany na M6. Teraz było na pewno trudniej, Łukasz też miał identyczne odczucia.
Po przejściu bariery skalnej wyszliśmy w "łatwe" podszczytowe pole śniezno - lodowe, które znów przeszliśmy z lotną, częściowo już po ciemku. Te pola to jednak kolejne 300 metrów w pionie, więc mimo ze widać budynek kolejki, to się idzie i idzie... Jakąś godzinę przed szczytem mieliśmy bardzo niebezpieczną przygodę, o której nie będę pisał w szczegółach. Powiem tylko, ze warto być skoncentrowanym do samego końca, a idąc na lotnej od czasu do czasu zakładać przelot, bo niewiele trzeba, aby nagle stać się "dwójką bez sternika" na wielkim polu lodowym, które urywa się prawie kilometrową ścianą.
Uczestnicy przejścia: Grzegorz Kukurowski (Speleoklub Gawra Gorzów) i Łukasz Chrzanowski (Sopocki Klub Taternictwa Jaskiniowego)
Droga: Eugster Direct na północno - zachodniej ścianie Aiguille du Midi (TD, AI5, M6, 1000 m, styl przejścia OS) 22.10.2015 (czas przejscia 12,5 godz.)
Na ostatnim zdjęciu linia czerwona to Eugster Diagonal, a linia zielona to nasza droga, czyli Eugster Direct.
Gorąca wiadomość sprzed kilkudziesięciu minut - Piotr Pilecki, prezes Gawry, stanął na wierzchołku Chana (7010 m n.p.m). Mimo nienajlepszego samopoczucia i wobiec kiepskiej pogody wyszedł w kierunku obozu drugiego, a potem spontanicznie w kierunku trójki. Gdy okazało się, ze jest szansa na jedyne na wyprawie okno pogodowe, wspólnie z resztą zespołu, czyli dwoma kolegami ze Speleoklubu Bobry Zagań, podjął decyzję o ataku szczytowym. Zakończonym sukcesem:-) Cała ekipa jest już w bazie. Gratulacje!!
01.04.2016
Dobra zmiana w Gawrze - Prima Aprilis!!
Na wczorajszym posiedzeniu zarządu podjęto jednogłośnie decyzję o zmianie nazwy i logo naszego klubu. Zamiast Speleoklubu Gawra będzie teraz Klub Aktywności Wszelakich "Ku Przygodzie". Mamy nadzieję, ze zmiana ta spodoba się wszystkim gawrowiczom - od dawna była zresztą postulowana w kuluarowych rozmowach. Więcej emocji wywołała na posiedzeniu kwestia nowego logo - część zarządu jest zdania, ze nietoperza warto zastąpić np. wizerunkiem przerębla. Zgody jednak na razie nie ma - Sówka upiera się przy nietoperzu, a Prezes lansuje przerębel. Reszta zarządu w tej sytuacji sugeruje logo pozytywne, które pogodzi wszystkich - np. bukiet wiosennych kwiatów, małego kotka albo tęczę.